MEDIACJA A INTERES POKRZYWDZONEGO W POSTĘPOWANIU KARNYM

Mediacja w postępowaniu karnym jest narzędziem służącym do ukształtowania wzajemnych relacji stron konfliktu – sprawcy czynu (oskarżonego/podejrzanego) i pokrzywdzonego, w sposób konsensualny i satysfakcjonujący dla wszystkich jej uczestników. Kształtowanie wzajemnych relacji stron postępowania karnego w mediacji odbywa się w sposób sprzyjający złagodzeniu negatywnych emocji i zawarcia porozumienia. Z punktu widzenia celów postępowania karnego, zwłaszcza dla urzeczywistnienia poczucia sprawiedliwości społecznej, istotne jest to, że mediacja umożliwia pokrzywdzonemu wzięcie udziału w kształtowaniu wyniku postępowania karnego i poczucia realnego wpływu na jego przebieg.

 

Jak wynika z wielu przepisów prawa karnego materialnego i procesowego, wynik mediacji może mieć wpływ na sytuację procesową oskarżonego, chociażby z tego względu, że stanowić może podstawę do nadzwyczajnego złagodzenia kary a nawet do odstąpienia od jej wymierzenia. Prawdopodobnie to skłania pokrzywdzonych i nierzadko ich pełnomocników do krytycznego nastawienia do mediacji, jako narzędzia służącego wyłącznie interesom oskarżonego. Jest to błędne rozumowanie, ponieważ mediacja w postępowaniu karnym może służyć także interesom pokrzywdzonego, zarówno tym o charakterze materialnym jak i niematerialnym.

 

Pokrzywdzony może w drodze ugody mediacyjnej zaspokoić swoje interesy materialne, a więc w sposób pozaprocesowy uzyskać egzekwowalny tytuł wykonawczy umożliwiający uzyskanie odszkodowania lub zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Dla pokrzywdzonego jest to o tyle korzystna droga, że umożliwia zaspokojenie roszczeń majątkowych bez konieczności udowodnienia wysokości szkody, związku przyczynowego pomiędzy działaniem sprawcy a szkodą, bez konieczności wydania wyroku skazującego sprawcę, ewentualnie wyroku warunkowo umarzającego postępowanie, a więc znacznie szybciej i taniej.

 

W przypadku wydania wyroku skazującego, na wniosek pokrzywdzonego sąd ma obowiązek orzec o obowiązku naprawienia szkody lub zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, stosując przepisy prawa cywilnego, z wyjątkiem przepisów o rencie. Wydawać by się mogło, że ten przepis gwarantuje pokrzywdzonemu uzyskanie rekompensaty, ale tak nie jest, ponieważ po pierwsze, sąd orzeka  o obowiązku naprawienia szkody tylko w zakresie udowodnionym, po drugie, sąd może orzec o naprawieniu szkody jedynie w części, po trzecie, jeżeli ustalenie wysokości szkody jest utrudnione lub niemożliwe, sąd, zamiast obowiązku naprawienia szkody lub zadośćuczynienia może orzec nawiązkę, której wysokość jest ograniczona z mocy prawa do kwoty 200.000 zł. Sąd karny nie prowadzi postępowania dowodowego w zakresie ustalenia wysokości odszkodowania lub zadośćuczynienia, w taki sposób, jak to jest ustalane w procesie cywilnym, ponieważ głównym celem postępowania karnego jest ustalenie sprawstwa, okoliczności czynu i okoliczności wpływających na wymiar kary lub możliwość zastosowania środków probacyjnych. Doświadczenie uczy, że nawiązka najczęściej jest orzekana w symbolicznej wysokości, aby zadośćuczynić obowiązkowi wynikającemu z art. 46 § 1 kk, odsyłając pokrzywdzonego, który nie czuje się usatysfakcjonowany, do ewentualnego procesu cywilnego 

 

Z procesu karnego wyeliminowana została możliwość kierowania roszczenia w drodze tzw. powództwa adhezyjnego, więc pokrzywdzony ma obecnie 3 możliwości dochodzenia swych praw majątkowych naruszonych przestępstwem:

1.     W drodze wniosku z art. 46 § 1 kk, złożonym do zamknięcia przewodu sądowego. W tym przypadku możliwości rozstrzygnięcia są następujące: orzeczenie zgodnie z wnioskiem lub orzeczenie obowiązku naprawienia szkody/zadośćuczynienia w całości; orzeczenie poniżej żądania lub orzeczenie obowiązku naprawienia szkody/zadośćuczynienia w części; orzeczenie nawiązki. To, jakie będzie rozstrzygnięcie sądu w zakresie roszczeń pokrzywdzonego, pozostaje niewiadomą aż do prawomocnego zakończenia postępowania. W świetle art. 9 § 2 k.k.w. orzeczenia karne stają się wykonalne z chwilą uzyskania prawomocności. To oznacza, że nie jest możliwe ustalenie w treści środka kompensacyjnego terminu do naprawienia szkody lub zrekompensowania krzywdy

2.     W drodze powództwa cywilnego – w celu uzyskania odszkodowania/zadośćuczynienia uzupełniającego (w przypadku obowiązku częściowego naprawienia szkody w postępowaniu karnym) lub pełnego, zamiast wniosku z art. 46 kk a z wyłączeniem tej możliwości z uwagi na treść art. 415 kpk. To rozwiązanie niesie za sobą wiele komplikacji związanych z koniecznością udowodnienia zasadności i wysokości roszczenia, generuje koszty i czas. I w tym przypadku rozstrzygnięcie, do czasu prawomocnego zakończenia postępowania, jest niewiadomą.

3.     W drodze mediacji – pokrzywdzony ma realny wpływ na treść porozumienia, na ustalenie wysokości, terminu i sposobu spełnienia świadczenia, nie musi czekać do zakończenia postępowania, bo ugoda w zakresie postanowień o charakterze majątkowym podlega wykonaniu w drodze egzekucji, po nadaniu klauzuli wykonalności na podstawie art. 107 § 3 kpk. Istnieje możliwość sformułowania w ugodzie postanowień zabezpieczających pokrzywdzonego, jak np. zobowiązanie oskarżonego do zapłaty określonej części albo całości świadczenia do czasu zamknięcia przewodu sądowego.

 

Zawarcie w ugodzie postanowień zobowiązujących oskarżonego do świadczenia pieniężnego na rzecz pokrzywdzonego nie tylko spełnia funkcję kompensacyjną, ale także stanowi niejako dobrowolne poddanie się oskarżonego pewnej represji o charakterze majątkowym, co ma znaczenie dla poczucia sprawiedliwości pokrzywdzonego.

 

Mediacja w postępowaniu karnym ma niebagatelne znaczenie z punktu widzenia także niematerialnych interesów pokrzywdzonego. W procesie karnym, na Sali sądowej, nie tylko atmosfera, ale też doniosłość wypowiedzi składanych w toku tego procesu utrudnia a nierzadko uniemożliwia naprawienie relacji społecznych zaburzonych przestępstwem. Czasem przebieg procesu umacnia poczucie krzywdy u pokrzywdzonego a wynik postępowania bywa dla niego wysoce niesatysfakcjonujący, właśnie ze względu na eskalację konfliktu, polaryzację stanowisk i arbitralne rozstrzygnięcie sądu, które nie zawsze wpisuje się w wyobrażenia pokrzywdzonego.

Udział w mediacji umożliwia pokrzywdzonemu bezpieczny, bezpośredni i poufny kontakt z oskarżonym, z pomocą mediatora dochodzi do złagodzenia sytuacji, spojrzenia na drugiego człowieka, wysłuchania go. Pokrzywdzony może opowiedzieć o swoich emocjach, obawach, może usłyszeć przeprosiny, co często bywa ważniejsze od zadośćuczynienia finansowego. W drodze mediacji strony postępowania karnego nawiązują kontakt, który ma służyć przywróceniu prawidłowych relacji naruszonych przestępstwem. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak ważne jest to w sprawach dotyczących relacji rodzinnych, np. w sprawach przestępstw popełnionych na szkodę osób najbliższych dla sprawcy. Poprawa relacji ma ogromne znaczenie w sprawach sąsiedzkich, gdzie oskarżonym jest osoba, z którą pokrzywdzony prędzej czy później będzie musiał się zetknąć. Oprócz poczucia krzywdy, pokrzywdzonemu często towarzyszy strach przed oskarżonym, obawa, że w przyszłości może dojść do konfrontacji a nawet ponownego przestępstwa i pokrzywdzenia samego pokrzywdzonego lub jego bliskich. Mediacja prowadzi do eliminacji stanu zagrożenia i znaczącego zmniejszenia ryzyka powrotu do przestępstwa, przynajmniej w tej samej konfiguracji osobowej.

Podsumowując, udział w mediacji umożliwia pokrzywdzonemu zaspokojenie swoich interesów w postępowaniu karnym w sposób szybki, tani, bezpieczny a także przewidywalny i satysfakcjonujący.

Mediacja a w szczególności ugoda mediacyjna w postępowaniu karnym ma znaczenie nie tylko dla realizacji partykularnych interesów pokrzywdzonego i oskarżonego, ale stanowi także alternatywne narzędzie systemowe, wywierając pozytywny wpływ na realizację podstawowych funkcji prawa karnego, jak funkcja kompensacyjna, ochronna, prewencyjna i sprawiedliwościowa. 

Katarzyna Pisarek, adwokat, mediator

Podział majątku wspólnego - jak się za to zabrać

Podział majątku wspólnego często bywa sprawą skomplikowaną a postępowania w tym przedmiocie mogą trwać wiele lat, zwłaszcza wtedy, gdy konieczne jest zasięgnięcie opinii biegłego sądowego w celu wyceny wartości składników tego majątku.

 

Przygotowując się do podzielenia majątku wspólnego, należy ustalić:

1.   datę ustania wspólności majątkowej,

2.   skład majątku wspólnego,

3.   wartość majątku wspólnego,

4.   sposób dokonania podziału,

5.   wartość ewentualnych nakładów z majątku osobistego na majątek wspólny lub na majątek osobisty drugiego z małżonków oraz wartość nakładów z majątku wspólnego na majątek osobisty.

 

Datą ustania wspólności majątkowej będzie np. data:

-      uprawomocnienia się wyroku rozwodowego,

-      uprawomocnienia się wyroku ustalającego rozdzielność majątkową pomiędzy małżonkami lub data wskazana w tym orzeczeniu,

-      uprawomocnienia się wyroku orzekającego separację,

-      zawarcia umowy majątkowej małżeńskiej (tzw. intercycy).

 

Ustalenie składników majątku wspólnego może przysporzyć kłopotów, zwłaszcza, jeżeli jeden z małżonków jest lub był w chwili ustania wspólności majątkowej wspólnikiem spółki cywilnej, albo wspólnikiem spółki prawa handlowego (np. spółki jawnej, komandytowej, z o.o.). Do ustalenia składników podlegających podziałowi niezbędne jest także określenie czasu ich nabycia, tj. czy zostały nabyte w trakcie trwania wspólności majątkowej małżeńskiej, czy nie, bowiem zasadą jest, że wszystko, co zostało nabyte przez oboje małżonków lub jednego z nich w trakcie trwania wspólności majątkowej, wchodzi w skład majątku wspólnego (art. 31 § 1 krio).

 

Kodeks rodzinny i opiekuńczy określa, co należy zaliczyć do majątku wspólnego i co należy zaliczyć do majątku odrębnego jednego z małżonków.

Katalog składników majątku wspólnego jest otwarty, bowiem w art. 31 § 2 krio użyto zwrotu „w szczególności” i tak, wg tego przepisu do majątku wspólnego, oprócz przedmiotów majątkowych nabytych w czasie trwania wspólności majątkowej przez oboje małżonków lub przez jednego z nich, należą m. in.:

1) pobrane wynagrodzenie za pracę i dochody z innej działalności zarobkowej każdego z małżonków,

2) dochody z majątku wspólnego, jak również z majątku osobistego każdego z małżonków,

3) środki zgromadzone na rachunku otwartego lub pracowniczego funduszu emerytalnego każdego z małżonków,

4) kwoty składek zewidencjonowanych na subkoncie, o którym mowa w art. 40a ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (Dz. U. z 2020 r. poz. 266, 321, 568, 695 i 875).

 

Inaczej rzecz się ma w przypadku ustalenia przedmiotów, które nie wchodzą do majątku wspólnego, ponieważ w tym przypadku katalog składników wchodzących w skład majątków odrębnych małżonków jest zamknięty, czyli, inaczej mówiąc, wszystko co nie mieści się w tym katalogu, co do zasady należy do majątku wspólnego.

 

Zgodnie z art. 33 krio, do majątku osobistego każdego z małżonków należą:

a.    przedmioty majątkowe nabyte przed powstaniem wspólności ustawowej;

b.    przedmioty majątkowe nabyte przez dziedziczenie, zapis lub darowiznę, chyba że spadkodawca lub darczyńca inaczej postanowił;

c.    prawa majątkowe wynikające ze wspólności łącznej podlegającej odrębnym przepisom;

d.    przedmioty majątkowe służące wyłącznie do zaspokajania osobistych potrzeb jednego z małżonków;

e.    prawa niezbywalne, które mogą przysługiwać tylko jednej osobie;

f.     przedmioty uzyskane z tytułu odszkodowania za uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia albo z tytułu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę; nie dotyczy to jednak renty należnej poszkodowanemu małżonkowi z powodu całkowitej lub częściowej utraty zdolności do pracy zarobkowej albo z powodu zwiększenia się jego potrzeb lub zmniejszenia widoków powodzenia na przyszłość;

g.    wierzytelności z tytułu wynagrodzenia za pracę lub z tytułu innej działalności zarobkowej jednego z małżonków;

h.    przedmioty majątkowe uzyskane z tytułu nagrody za osobiste osiągnięcia jednego z małżonków;

i.      prawa autorskie i prawa pokrewne, prawa własności przemysłowej oraz inne prawa twórcy;

j.      przedmioty majątkowe nabyte w zamian za składniki majątku osobistego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.

 

Powyższy katalog składników majątku osobistego, czyli tego co nie wchodzi w skład majątku wspólnego małżonków, a więc nie podlega podziałowi, przysparza niekiedy problemów interpretacyjnych i wymaga sięgnięcia do orzecznictwa, które kształtuje kierunek wykładni przepisów.

 

Dla przykładu, do praw majątkowych wynikających ze wspólności łącznej podlegającej odrębnym przepisom, o których mowa w pkt c art. 33 krio należą prawa związane z udziałem małżonka w spółce cywilnej, co oznacza, że co do zasady, spółka cywilna a ściślej mówiąc - prawa majątkowe wspólników tej spółki, nawet jeżeli powstała w trakcie trwania wspólności majątkowej, nie wchodzą w skład majątku wspólnego. W takim przypadku współmałżonek wspólnika spółki cywilnej będzie jednak mógł dochodzić rozliczenia ewentualnych nakładów poczynionych na majątek odrębny i podziału dochodów uzyskanych przez małżonka z działalności spółki.

 

Innym przykładem odzwierciedlającym złożoność problematyki dotyczącej podziału majątku jest określenie, czy dany przedmiot, zakupiony w całości lub w części ze środków pochodzących z majątku osobistego jednego z małżonków, ale nabyty w trakcie trwania wspólności, wchodzi w skład majątku wspólnego. Możemy tu bowiem mieć do czynienia albo z nakładem, albo z zasadą surogacji. W tym pierwszym przypadku, przedmiot będzie należał do majątku wspólnego, ale małżonek, z którego majątku osobistego pochodziły środki przekazane na jego nabycie, będzie mógł dochodzić rozliczenia nakładu poczynionego na powyższy cel. W drugim przypadku małżonek, z którego majątku pochodzą środki albo przedmiot, przeznaczone na nabycie innego przedmiotu, będzie musiał dowieść, że doszło do zamiany składnika jego majątku osobistego na ten nabyty przedmiot, który wówczas wchodzi w skład majątku osobistego. Przykładem zastosowania zasady surogacji będzie sytuacja, w której jeden z małżonków otrzymał od rodziców w darowiźnie mieszkanie, które jednak nie odpowiadało obdarowanemu np. ze względu na lokalizację, więc postanowił je zbyć i za uzyskaną cenę zakupić inny lokal, wówczas zarówno to darowane mieszkanie (do czasu jego zbycia), jak i to nowe, będą należały do majątku osobistego. Ze względu na domniemanie faktyczne, że wszystkie przedmioty zakupione w czasie trwania wspólności majątkowej, należą do majątku wspólnego, ciężar udowodnienia faktu uprawniającego do zastosowania zasady surogacji lub rozliczenia nakładu spoczywa na stronie wywodzącej z tego faktu korzyści.

 

Inną sytuacją będzie nabycie przedmiotu, które nastąpi w części ze środków pochodzących z majątku osobistego jednego z małżonków, ponieważ wówczas nabyty przedmiot w części może być zaliczony w skład majątku wspólnego a w części w skład majątku osobistego. Tak np. wskazał Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 19 października 2018 r. w sprawie III CZP 45/18, która brzmi:

„Rzecz nabyta w trakcie trwania małżeństwa, w którym obowiązuje ustawowa wspólność majątkowa, w części ze środków pochodzących z majątku osobistego jednego z małżonków, a w części z ich majątku wspólnego, wchodzi do majątku osobistego małżonka i do majątku wspólnego małżonków w udziałach odpowiadających stosunkowi środków przeznaczonych z tych majątków na jej nabycie, chyba że świadczenie z majątku osobistego lub majątku wspólnego przekazane na nabycie rzeczy miało charakter nakładu, odpowiednio, na majątek wspólny lub osobisty.”

 

W praktyce oznacza to, że jeżeli np. małżonkowie nabędą dom o wartości 400.000 zł, ale środki na ten cel będą pochodziły w części, tj. w kwocie 300.000 zł z majątku wspólnego a w części, tj. w kwocie 100.000 zł z majątku osobistego, to dom ten będzie w 25 % składnikiem majątku osobistego a w 75% składnikiem majątku wspólnego.

 

Wybierając drogę postępowania sądowego w celu podziału majątku należy pamiętać, że przedmiotem tego postępowania będą składniki należące do małżonków w chwili ustania wspólności majątkowej, ale jednocześnie istniejące w chwili dokonywania podziału. W podziale nie uwzględnia się zatem składników, które istniały w chwili ustania wspólności, ale zostały zbyte w ramach normalnej gospodarki. Zgodnie z najnowsza linią orzeczniczą, sąd ustala jakie składniki wchodziły w skład tego majątku w chwili ustania wspólności, ale wg stanu technicznego i wartości tych składników w chwili orzekania o podziale (tak Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 23 lutego 2018 r. w spr. III CZP 103/17).

 

Powyższe oznacza, że jeżeli np. jeden z małżonków znajduje się w posiadaniu składnika majątku wspólnego i po ustaniu wspólności nastąpi pogorszenie stanu technicznego tego składnika na skutek normalnej eksploatacji albo zostanie on w ramach racjonalnej gospodarki zbyty bądź utracony z przyczyn niezależnych od tego małżonka, to okoliczność ta będzie niekorzystna dla drugiego małżonka, ponieważ sąd przy wycenie weźmie pod uwagę aktualny stan przedmiotu albo nie weźmie go pod uwagę, gdyż w czasie podziału nie istnieje.

Inaczej będzie w sytuacji, gdy przedmiot taki zostanie celowo uszkodzony, zniszczony lub utracony w sposób zawiniony przez małżonka, będącego w jego posiadaniu, wówczas sąd może zaliczyć wartość tego przedmiotu z chwili ustania wspólności, na poczet udziału w majątku wspólnym tego małżonka, którego zawinione zachowanie spowodowało uszczuplenie majątku wspólnego.

 

W skład majątku wspólnego oprócz rzeczy i praw, może wejść przedsiębiorstwo. Zgodnie z art. 551 Kodeksu cywilnego, przedsiębiorstwo jest zorganizowanym zespołem składników niematerialnych i materialnych, przeznaczonym do prowadzenia działalności gospodarczej. W skład przedsiębiorstwa wchodzi w szczególności jego nazwa, własność nieruchomości lub ruchomości, w tym urządzeń, materiałów, towarów oraz inne prawa rzeczowe do nieruchomości lub ruchomości, prawa wynikające z umów najmu i dzierżawy nieruchomości, patenty, koncesje oraz tajemnice przedsiębiorstwa. Wycena wartości przedsiębiorstwa jest więc bardzo często problematyczna, podobnie jak ustalenie sposobu podziału tego składnika, w przypadku braku zgody byłych małżonków w tym zakresie.

 

Ustalenie wartości składników majątku w postępowaniu sądowym w większości przypadków następuje po zasięgnięciu przez sąd opinii biegłych wyspecjalizowanych w tym przedmiocie, co znacząco wpływa na czas trwania tego postępowania i jego koszty, obciążające strony.

 

Skoro mowa o sposobie podziału, to może on zostać dokonany poprzez podział fizyczny rzeczy (jeżeli jest to możliwe) albo przyznanie składnika jednemu z małżonków albo poprzez sprzedaż składnika i podział uzyskanej ceny. W przypadku przyznania na własność składnika jednemu z małżonków, sąd może orzec obowiązek spłaty na rzecz drugiego z małżonków.

 

Czy kredyty obciążające małżonków będą rozliczane w podziale majątku?

 

Orzecznictwo jest w tej kwestii ugruntowane i zgodnie z nim, przedmiotem podziału majątku wspólnego mogą być jedynie aktywa, natomiast niespłacone długi obciążające wspólnie małżonków nie podlegają rozliczeniu w postępowaniu o podział majątku.

 

A co z hipoteką, czy w postepowaniu o podział majątku można odliczyć jej wysokość od wartości nieruchomości, którą obciąża?

 

W świetle aktualnej linii orzeczniczej odpowiedź na powyższe pytanie brzmi NIE.

 

W uzasadnieniu uchwały 7 sędziów Sądu Najwyższego z dnia 27 lutego 2019 r. w sprawie III CZP 30/18 wskazano, że hipoteka obciążająca nieruchomość byłych małżonków będących dłużnikami osobistymi (kredytobiorcami) jak i do chwili podziału – dłużnikami rzeczowymi (współwłaścicielami nieruchomości obciążonej hipoteką), nie ma wpływu na wartość rynkową nieruchomości, przyjmowaną przez sąd za podstawę ustalenia wysokości spłaty lub dopłaty należnej małżonkowi, który nie otrzymuje nieruchomości lub prawa do lokalu.

 

Wskazana uchwala zawiera też istotną tezę dotyczącą możliwości dochodzenia rozliczenia spłaconego kredytu a brzmi ona następująco:

„Artykuł 618 § 3 k.p.c. nie wyłącza dochodzenia między małżonkami roszczenia o zwrot kwoty zobowiązania zabezpieczonego hipoteką, spłaconego przez jednego z nich po uprawomocnieniu się postanowienia o podziale majątku wspólnego.”

 

W tym miejscu wyjaśnić należy, że zgodnie z art. 618 kpc, co do zasady, wszelkie roszczenia związane ze zniesieniem współwłasności (a więc także w postępowaniu o podział majątku wspólnego) dotyczące np. rozliczenia nakładów, pożytków lub korzystania z rzeczy, niezgłoszone w toku postępowania działowego, po uprawomocnieniu się postanowienia kończącego to postępowanie wygasają. Dotyczy to jednak roszczeń wymagalnych w chwili dokonywania podziału, zatem roszczenia, które stały się wymagalne później, mogą być dochodzone w odrębnym procesie.

 

Tematyka związana z podziałem majątku jest na tyle obszerna, że nie sposób ująć wszelkich zagadnień z nią związanych w jednym skondensowanym artykule zachowując jednocześnie klarowność przekazu. Do omówionych w dużym skrócie zagadnień dochodzi jeszcze m in. problematyka dotycząca ustalenia nierównych udziałów w majątku wspólnym, ten temat jednak ujęty zostanie w odrębnym artykule.

 

Jak więc widać, podział majątku to sprawa na tyle złożona, że warto w celu jej prawidłowego przeprowadzenia zwrócić się do adwokata.

 

Aby uniknąć długotrwałego i kosztownego postępowania o podział majątku przed sądem, warto rozważyć alternatywę, jaką jest mediacja, która umożliwi skuteczne, szybkie i znacznie tańsze rozwiązanie sprawy.

Niezapięcie pasów bezpieczeństwa a wysokość odszkodowania

Sweg czasu w Rzeczpospolitej pojawił się artykuł informujący o orzeczeniu Sądu Najwyższego, dotyczącym przyczynienia się poszkodowanego w wypadku komunikacyjnym pasażera, który nie zapiął pasów bezpieczeństwa i doznał poważnych obrażeń skutkujących niezdolnością do  pracy.

W sprawie poszkodowany pasażer domagał się od towarzystwa ubezpieczeniowego, z którym sprawca wypadku zawarł polisę, odszkodowania za trwały uszczerbek na zdrowiu.

Sąd I instancji zasądził na rzecz poszkodowanego tylko 50 % żądanej kwoty, określając na tym poziomie stopień jego przyczynienia.

Sąd II instancji zmienił zaskarżony wyrok określając stopień przyczynienia poszkodowanego na 30%.

Sprawa trafiła przed Sąd Najwyższy, który utrzymał wyrok sądu II instancji.

 Więcej informacji na temat sprawy znajdziesz w artykule Rzeczpospolitej TUTAJ

Słowem komentarza pragnę zwrócić uwagę na to, że co do zasady samo działanie lub zaniechanie poszkodowanego naruszające reguły bezpieczeństwa będzie uznane za przyczynienie się do powstałej szkody tylko wtedy, gdy zachodzi związek przyczynowy pomiędzy tym działaniem lub zaniechaniem a skutkiem w postaci np. poważnego uszczerbku na zdrowiu.

Gdyby więc wykazano, że w tym konkretnym przypadku ten związek nie istnieje, poszkodowanemu należałoby przyznać 100% żądanego roszczenia. Krótko mówiąc, należy odpowiedzieć na pytanie, czy gdyby rzeczony pasażer miał zapięty pas bezpieczeństwa, to doznałby lżejszego uszczerbku na zdrowiu lub nie doznał go wcale.

Od powyższej zasady związanej z koniecznością wykazania skutku przyczynowego są oczywiście wyjątki.

Jednym z nich jest sytuacja pasażera, który godzi się na ryzyko jadąc z kierowcą będącym pod wpływem alkoholu. W takich przypadkach sądy uznają, że stopień przyczynienia się poszkodowanego pasażera do powstania uszczerbku na jego zdrowiu w wyniku wypadku jest bardzo wysoki, na poziome 50% a niekiedy nawet 70%.

Wypadek z samej definicji jest zdarzeniem nieprzewidywalnym, jednakże rozmiar szkody, również na osobie, będący jego skutkiem, może być wynikiem wielu czynników dodatkowych, jak choćby zapięcie pasów. Dlatego, wsiadając do samochodu, bez względu na to, czy jesteś pasażerem czy kierującym, zabezpieczaj się na wypadek wypadku ;)

Jedną z najważniejszych zasad motocyklisty doskonałego, pochodzącą z książki o takim tytule Davida L. Hough, jest to, aby wsiadając na motocykl, ubrać się tak, jakby właśnie dziś miał się nam zdarzyć wypadek. Nie zaszkodzi stosowanie podobnej zasady wsiadając do samochodu, tyle że w odniesieniu do pasów bezpieczeństwa a niekoniecznie odzieży.

Kolizja czy wypadek - wykroczenie czy przestępstwo?

Podobno kierowcy dzielą się na tych, którzy byli uczestnikami kolizji i takich, którzy dopiero będą. Niekiedy na pozór zwykła stłuczka może stać się czymś więcej, a zależy to od jednej tylko okoliczności, mianowicie od tego, czy ktoś w niej ucierpiał. Wówczas możemy mieć do czynienia z wypadkiem drogowym, którego następstwa poprowadzą nas przed oblicze prokuratora bądź policjanta prowadzącego postępowanie.

Wszystko zależy od tego, czy obrażenia pokrzywdzonego w wypadku zakwalifikowane zostaną jako lekkie – do 7 dni, czy też będą to poważniejsze obrażenia – kwalifikowane powyżej 7 dni.

O tym, jak zakwalifikować odniesione obrażenia osób pokrzywdzonych w zdarzeniu drogowym zwykle decyduje opinia biegłego lekarza, sporządzona na zlecenie organu.

Jeżeli okaże się, że w spowodowanym przez nas incydencie drogowym ktoś doznał urazu kwalifikowanego powyżej 7 dni, wówczas prawdopodobnie usłyszymy zarzut popełnienia przestępstwa z art. 177 kk, w przeciwnym wypadku, będziemy odpowiadać za wykroczenie z art. 86 kw. Za spowodowanie wypadku, czyli występku z art. 177 kk grozi nam kara do 3 lat pozbawienia wolności, jeżeli ofiara doznała średniego uszczerbku na zdrowiu (art. 177 § 1 kk) albo od 6 miesięcy do 8 lat, w przypadku ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub śmierci ofiary (art. 177 § 2 kk). Za spowodowanie kolizji grozi nam kara grzywny (art. 86 § 1 kw) a jeżeli następstwem tego wykroczenia jest spowodowanie naruszenia czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia innej osob, grzywna w wysokości nie niższej niż 1500 zł.

W obu przypadkach może zostać orzeczony wobec nas środek karny w postaci zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.

Należy pamiętać, że nawet nieznaczne naruszenie norm ruchu drogowego, w następstwie którego doszło do wypadku, jest jednym ze znamion wskazanego przestępstwa z art. 177 kk. 

 

Jeżeli zatem wystąpi tzw. szkoda na osobie, możemy odpowiadać za przestępstwo lub wykroczenie. Celowo użyłam spójnika lub, ponieważ sprawca może odpowiadać niezależnie z obu reżimów – karnego i wykroczeń i mogą być wobec niego zastosowane sankcje zarówno za wykroczenie jak i przestępstwo.

Bardziej szczegółowe rozważania na temat poszczególnych trybów i ewentualnych następstw ich stosowania pozostawię na inną okazję, jest to wszak temat znacznie szerszy i wymaga odrębnego komentarza, chciałabym jednak zwrócić uwagę, na problem występujący w praktyce.

 

Bardzo często Policja, po wstępnym ustaleniu sprawcy wypadku, zatrzymuje podejrzewanej o sprawstwo osobie dokument prawa jazdy, czyniąc to na podstawie art. 135 ust. 1 pkt 2 Prawa o ruchu drogowym, następnie zatrzymane prawo jazdy przekazywane jest do sądu właściwego do prowadzenia sprawy o wykroczenie albo do prokuratora, który w ciągu 14 dni wydaje postanowienie o zatrzymaniu prawa jazdy, na które służy zażalenie (art. 137 Prawa o ruchu drogowym). Składamy więc do sądu zażalenie na postanowienie o zatrzymaniu prawa jazdy (mamy na to jedynie 7 dni od daty doręczenia), jeżeli okaże się skuteczne, sąd wyda postanowienie, w którym nakaże wydać zatrzymany dokument.

Mamy więc sukces, udajemy się z odpisem postanowienia do urzędu, zwracają nam dokument i wreszcie, po kilku nawet miesiącach procedowania w tej sprawie (czasami trwa to stosunkowo krótko, np. 2 tygodnie), możemy korzystać z uprawnienia do kierowania pojazdem.

W praktyce, niestety, można napotkać problem tego typu, że po odzyskaniu zatrzymanego wcześniej dokumentu, w systemie ewidencji kierujących pojazdami nadal pozostanie widoczny status – prawo jazdy zatrzymane, co może skutkować tym, że np. podczas kontroli drogowej, funkcjonariusze mogą nam dokument prawa jazdy ponownie zatrzymać (art. 135 ust. 1 pkt 1 lit. e Prawa o ruchu drogowym). Wyjaśnienie, że dokument został nam legalnie zwrócony na podstawie postanowienia sądu może potrwać nawet kilka dni, więc aby uniknąć tego rodzaju sytuacji, przez jakiś czas po prostu noście przy sobie bądź trzymajcie w schowku pojazdu odpis postanowienia.

Odpis postanowienia o zwrocie prawa jazdy otrzymacie niezwłocznie, czyli albo bezpośrednio po jego ogłoszeniu i opieczętowaniu w sekretariacie sądu, albo następnego dnia w przypadku odbioru osobistego (nie polecam odbioru za pośrednictwem operatora pocztowego, ponieważ może się to znacznie przeciągnąć w czasie).

Postępowanie w sprawie zażalenia na zatrzymanie dokumentu prawa jazdy jest tak zwanym postępowaniem wpadkowym, pobocznym, a to, czy zostanie orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów, zależy od wyniku postępowania głównego i w dużej mierze, od uznania sądu, chyba że mamy do czynienia z obligatoryjnym stosowaniem tego środka, co ma miejsce w określonych ściśle w kodeksie karnym i kodeksie wykroczeń sytuacjach.

Miejmy świadomość, jak łatwo stracić uprawnienia do kierowania pojazdami, czasami wystarczy chwila nieuwagi, pośpiech. Pamiętając, jak trudno było zdobyć upragnione prawo jazdy, jak bardzo jest ono potrzebne każdego dnia, bądźmy czujni, to jedyna metoda na uniknięcie tzw. dzwona i związanych z tym konsekwencji.

 

Przyczynienie się pokrzywdzonego do powstania wypadku a odpowiedzialność sprawcy.

Zarówno doktryna jak i orzecznictwo sądów powszechnych i Sądu Najwyższego a także media niejednokrotnie zajmowały się problemem odpowiedzialności sprawcy wypadku drogowego w przypadku przyczynienia siępokrzywdzonego do jego powstania.

Jaskrawym przykładem takiej sytuacji jest zdarzenie potrącenia przez kierującego pojazdem pieszego, który wkroczył na jezdnię na czerwonym świetle. Przypadek ten, musi być analizowany zarówno na gruncie prawa cywilnego jak i karnego, ponieważ sąd ma obowiązek ustalić stopień przyczynienia się poszkodowanego do powstania wypadku jak równieżstopień winy samego sprawcy.

Art. 177 § 1 kk określa znamiona przestępstwa spowodowania wypadku drogowego. Do znamion tych należy umyślne bądź nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, skutkujące nieumyślnym spowodowaniem wypadku, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała.

Tym samym, jeżeli kierujący pojazdem, chociażby nieumyślnie naruszy zasady bezpieczeństwa w ruchu i dojdzie do wypadku, to pomimo iż pokrzywdzony tym wypadkiem również naruszył te zasady i to w sposób rażący, to automatycznie nie przesądza o braku odpowiedzialności karnej kierującego pojazdem. Zadaniem sądu będzie ustalenie, czy kierujący pojazdem mógł uniknąć wypadku, gdyby nie naruszył zasad bezpieczeństwa. Innymi słowy, czy np. jadąc z dozwoloną prędkością mógłby uniknąć potrącenia pieszego, który wtargnął na jezdnie na czerwonym świetle.

Odpowiedź twierdząca na takie pytanie może oznaczać, że kierujący pojazdem jest sprawcą wypadku a zatem będzie odpowiadał z art. 177kk.

Nie jest jednak tak, że naruszenie przez pokrzywdzonego zasad bezpieczeństwa w ruchu, nie ma wpływy na zakres odpowiedzialności sprawcy. Sąd będzie musiał ustalić stopień naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu, zarówno sprawcy jak i pokrzywdzonego i wziąć pod uwagę te okoliczności orzekając karę.

 

Drugą istotna kwestią, na którą wpływ ma stopień przyczynienia się pokrzywdzonego do powstania wypadku, jest miarkowanie odpowiedzialności odszkodowawczej. Orzekając obowiązek naprawienia szkody wobec sprawcy wypadku, sąd będzie musiał odpowiednio zmiarkować roszczenie pokrzywdzonego, jeżeli ustali, że przyczynił się on do wypadku.

Ustaleń takich sąd dokonuje przy pomocy biegłych którym zleca sporządzenie opinii.

Obowiązek naprawienia szkody uregulowany jest w art. 46 Kodeksu karnego. Artykuł ten, nakłada na sąd obowiązek stosowania przepisów prawa cywilnego, zatem zastosowanie znajdzie tu między innymi art. 362 Kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem, jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron.

 

Powyższy problem był przedmiotem rozważań Sądu Najwyższego, który w wyroku z dnia 17.11.2016r. w sprawie II KK 216/16. Stwierdził, iż „[…] w sprawie o popełnienie wypadku drogowego warunkiem uznania oskarżonego za winnego, jest ustalenie czy podjęcie przez niego zachowań dawało szanse na uniknięcie skutków”. Sąd w takiej sprawie ma obowiązek zbadania tej kwestii, nawet gdy zostanie przesądzone, że oskarżony naruszył określone reguły ostrożności i „fizycznie” przyczynił się do zdarzenia”.

 

W sytuacjach przyczynienia się pokrzywdzonych wypadkiem drogowym do jego powstania, ogromną rolę będą pełniły środki dowodowe mające wspomóc sąd w ustaleniu stopnia winy każdego uczestnika wypadku, czyli oskarżonego i pokrzywdzonego. Zadaniem obrony będzie wykazanie, że stopień winy pokrzywdzonego przekracza stopień winy oskarżonego oraz że oskarżony, nawet zachowując zasady bezpieczeństwa, nie mógłby uniknąć wypadku. Rolą oskarżenia będzie zaś wykazanie, że stopień winy pokrzywdzonego jest mniejszy niż stopień winy oskarżonego oraz, że gdyby oskarżony przestrzegał określonych zasad bezpieczeństwa (np. jechał z dozwoloną prędkością), to uniknąłby wypadku.

Niestety, jak już wspomniano, kluczowym środkiem dowodowym jest opinia biegłych, którą sąd przyjmuje nierzadko bezrefleksyjnie, ustalając na jej podstawie okoliczności przesądzające o winie i karze, pomimo, że taka opinia bywa obarczona błędami. Trudno polemizować z fachowcem, nie dysponując udokumentowanymi kwalifikacjami w danej dziedzinie, co często staje się argumentem sądu przeciwko argumentom stron, formułujących zarzuty do takiej opinii. Czasami obalenie całkowicie niedorzecznej opinii biegłych, sprzecznej z zasadami logiki i niekompletnej, bywa walką z wiatrakami, dlatego należy do tego rodzaju dowodu podchodzić ostrożnie, zabezpieczać się prywatnymi ekspertyzami, które w prawdzie nie mają takiej samej mocy dowodowej, ale przynajmniej mogą nam dostarczyć argumentów, które będą miały walor fachowości.

Warto nadmienić, iż nie rzadko przyczyną wypadków drogowych jest ignorowanie zasady ograniczonego zaufania. Oznacza ona, że każdy uczestnik ruchu, ma prawo zakładać, że inni uczestnicy będą przestrzegać zasad ruchu drogowego, chyba że z okoliczności wynika coś innego (np. z zachowania pieszego można wnioskować, że może wtargnąć na jednięlub że jest pod wpływem alkoholu i może stracić równowagę, wpadając na jezdnię, ale też bardzo niekorzystne warunki atmosferyczne na drodze albo obecność małych dzieci bez opiekuna przy drodze).

 

Zasada ograniczonego zaufania nie oznacza zatem, że uczestnik ruchu drogowego uniknie odpowiedzialności w przypadku zdarzenia spowodowanego naruszeniem zasad ruchu drogowego przez innego uczestnika, bowiem jego obowiązkiem jest podjęcie działań mających na celu uniknięcia skutku w postaci wypadku drogowego, stosownych do okoliczności panujących na drodze. W takim przypadku ocenie będzie podlegało zachowanie się sprawcy pod kątem możliwości podjęcia działań w celu uniknięcia zdarzenia. Mówiąc prościej, czy gdyby np. kierujący pojazdem zredukował prędkość, mógłby uniknąć potrącenia pieszego, który wtargnął na jezdnię.

 

Reasumując, nie zawsze kierujący pojazdem będzie odpowiadał za sprawstwo wypadku drogowego, jeżeli wypadku takiego nie mógł uniknąć, nawet jeżeli zachowałby zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Uwaga, bobas w samochodzie

Zasady bezpieczeństwa podczas przewożenia dzieci w pojazdach samochodowych określone zostały w ustawie Prawo o ruchu drogowym w art. 39 ust. 3, 3a, 3b, 3c i 4.

 

Przede wszystkim należy pamiętać, że obowiązek przewożenia dziecka w specjalnym foteliku lub innym urządzeniu przytrzymującym dotyczy dzieci mających poniżej 150 cm wzrostu, bez względu na jego wiek. Tym samym, nawet 17 latek powinien być przewożony w powyższy sposób, jeżeli mierzy mniej niż 150 cm wzrostu. Choć taka regulacja może się wydawać przesadna czy wręcz kuriozalna, to jednak nie o restrykcje tu chodzi, ale o bezpieczeństwo podopiecznego, co powinno stanowić bezwzględny priorytet.

 

Ustawodawca wyraźnie nakazuje, aby owo urządzenie lub fotelik, posiadało konstrukcję zgodną z normami UE oraz aby stosować zalecenia producenta dotyczące jego montażu w pojeździe. Takie zalecenie ustawowe ma sens, ponieważ tylko prawidłowy montaż zapewni maksymalny poziom bezpieczeństwa przewożonego dziecka, co niestety dosyć często jest ignorowane przez użytkowników. Istotne jest, aby fotelik lub urządzenie było odpowiednio dobrane do masy i wzrostu dziecka. Wystarczy nieprawidłowy kont nachylenia fotelika aby nie zdał on egzaminu w razie wypadku.

 

W przepisach Prawa o ruchu drogowym przewidziano wyjątki, w których dopuszcza się odstępstwo od nakazu przewożenia dzieci w fotelikach lub innych urządzeniach przytrzymujących. Zezwala się na przewożenie dziecka na tylnym siedzeniu pojazdu, jeżeli ma ono co najmniej 135 cm wzrostu a ze względu na jego wzrost i masę nie jest możliwe zapewnienie mu odpowiedniego fotelika lub innego urządzenia. W takim przypadku dziecko musi być przytrzymywane za pomocą pasów bezpieczeństwa. Kolejnym przypadkiem odstępstwa jest możliwość przewożenia na tylnym siedzeniu pojazdu trzeciego dziecka bez fotelika lub innego urządzenia, jeżeli ma co najmniej 3 lata, jest przytrzymywane za pomocą pasów bezpieczeństwa, w przypadku, gdy dwoje dzieci jest przewożonych w fotelikach lub innych urządzeniach i nie ma już możliwości zainstalowania kolejnego.

 

Pozostałe wyjątki dotyczą konkretnych rodzajów pojazdów, np. taksówek lub pojazdów specjalnych, uprzywilejowanych oraz wskazań zdrowotnych popartych stosownym zaświadczeniem lekarskim. 

 

Pomimo tego, że nakaz przewożenia dzieci w fotelikach oraz zgodnie z zasadami bezpieczeństwa obowiązuje już dosyć długo w naszym systemie prawnym (omawiany przepis wszedł w życie 1 stycznia 1999 r.), nadal, zwłaszcza w obrębie mniejszych miejscowości, ale i w dużych miastach zaobserwować można, że w samochodach osobowych przewożone są dzieci na przednim siedzeniu, albo swobodnie poruszają się podczas jazdy na tylnej kanapie. W takich przypadkach kierujący pojazdem nie tylko wykazuje się brakiem wyobraźni, ale także popełnia wykroczenie z art. 97 Kodeksu wykroczeń. Kwestię zagrożenia karą pozostawię bez komentarza, bowiem zdaje się oczywiste, że bezpieczeństwo dzieci powinno być najważniejsze i wystarczająco motywować do przestrzegania przepisów, które, jak się wydaje, nie są przesadnie wydumane, zwłaszcza biorąc pod uwagę skutki wypadków z udziałem najmłodszych pasażerów.

 

Statystycznie rzecz ujmując, ryzyko utraty życia lub zdrowia dziecka przewożonego bez fotelika lub urządzenia przytrzymującego dla dzieci podczas wypadku jest diametralnie większe, niż dziecka przewożonego prawidłowo, o czym mówią liczne wyniki crash testów oraz analiza skutków wypadków z udziałem dzieci. Jeżeli jednak statystyki nie działają na wyobraźnię kierujących albo nie są im znane, wypada dodać, że każdy opiekun, jako gwarant, powinien dochować wszelkich starań, aby odsunąć niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia ich podopiecznych. Rodzic lub opiekun, który przewozi dziecko bez odpowiedniego fotelika lub urządzenia, ma możliwość przewidzenia ewentualnych skutków wypadku w postaci zwiększenia ryzyka utraty życia lub zdrowia tego dziecka, pomimo iż nie jest w stanie przewidzieć, kiedy, gdzie i czy w ogóle taki wypadek nastąpi. Z tego względu należy takie zachowanie oceniać negatywnie. Wprawdzie istnieje spór co do możliwości przypisania kierującemu, który zlekceważył nakazy wyrażone w art. 39 Prawa o ruchu drogowym, odpowiedzialności za przestępstwo z art. 160 kodeksu karnego (narażenie człowieka na niebezpieczeństwo),  albowiem wypadek komunikacyjny nie jest przewidywalnym zdarzeniem, któremu można zapobiec, jednakże z drugiej strony, każdy uczestnik ruchu zdaje sobie sprawę, że takie zdarzenie może zaistnieć w każdej chwili, stąd zaniechanie przez opiekuna zapewnienia minimum bezpieczeństwa dziecku w niebezpiecznych z natury rzeczy warunkach drogowych może prowadzić do negatywnej oceny prawnokarnej. Sąd Najwyższy wskazuje, iż aby przypisać komuś sprawstwo czynu z art. 160 kk, nie wystarczy narażenie na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, ale konieczne jest, aby było ono nieuchronne, konkretne i bezpośrednie, co oznacza, że niebezpieczny ruch uliczny, nietrzeźwość kierującego i tym podobne, jedynie potencjalne zagrożenia nie będą spełniały tych kryteriów. Niemniej jednak, odstępując od czysto teoretycznych prawniczych dywagacji, nie sposób nie zauważyć, że w istocie przewożenie dziecka bez zapewnienia odpowiedniego poziomu zabezpieczenia, stanowi narażenie go na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Nie narażajmy zatem naszych podopiecznych, bez względu na to, czy da się, czy też nie, przypisać nam z tego tytułu odpowiedzialność karną.

 

Obowiązek udzielenia pierwszej pomocy

Być może dla niektórych czytelników temat wydaje się oczywisty i nie wymaga komentarza, jednakże w swojej praktyce spotykam się z sytuacjami wskazującymi na pewne braki znajomości prawa w tym zakresie, co bywa przyczyną problemów…

 

Zgodnie z art. 44 ust. 2 ustawy - Prawo o ruchu drogowym, każdy kierujący pojazdem uczestniczącym w zdarzeniu drogowym w którym są zabici lub ranni, obowiązany jest do:

  • udzielenia niezbędnej pomocy ofiarom wypadku oraz wezwania zespołu ratownictwa          medycznego i Policji;

  • niepodejmowania czynności, które mogłyby utrudnić ustalenie przebiegu wypadku;

  • pozostania na miejscu wypadku, a jeżeli wezwanie zespołu ratownictwa medycznego lub Policji wymaga oddalenia się - niezwłocznie powrócić na to miejsce.

Powyższe nakazy mają zastosowanie odpowiednio do innych osób uczestniczących w wypadku.

 

Sankcje za naruszenie norm zawartych w wyżej powołanym przepisie przewidują przepisy Kodeksu wykroczeń i Kodeksu karnego.

 

Art. 93 Kodeksu wykroczeń brzmi następująco:

§  1.  Prowadzący pojazd, który, uczestnicząc w wypadku drogowym, nie udziela niezwłocznej pomocy ofierze wypadku,

podlega karze aresztu albo grzywny.

§  2.  W razie popełnienia wykroczenia o którym mowa w § 1 orzeka się zakaz prowadzenia pojazdów.

 

Przepisy tego artykułu adresowane są wyłącznie do kierujących pojazdami, uczestniczących w wypadku drogowym, zatem krąg osób podlegających odpowiedzialności za nieudzielenie pomocy ofierze wypadku jest w tym przypadku ograniczony. Sankcja karna wobec kierującego pojazdem, uczestniczącego w wypadku, który nie udzielił ofierze wypadku niezwłocznie pomocy nie ogranicza się jedynie do możliwości orzeczenia kary aresztu albo grzywny, lecz także do obligatoryjnego, w przypadku stwierdzenia winy, orzeczenia zakazu prowadzenia pojazdów na okres od 6 miesięcy do 3 lat.


Norma zawarta w art.  162 Kodeksu karnego, w przeciwieństwie do powołanego wyżej przepisu Kodeksu wykroczeń, skierowana jest do każdego i brzmi następująco:

§ 1.  Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,

podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2.  Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej.

 

Dodatkowo należy pamiętać, że okoliczność nieudzielenia pomocy ofierze przez kierującego, który jest sprawcą wypadku bądź innego przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, może być podstawą do skazania za odrębne przestępstwo, pozostające w tzw. realnym zbiegu, co w praktyce oznacza tyle, że sprawca wypadku odpowie jednocześnie za przestępstwo z art. 177 kk oraz za przestępstwo z art. 162 kk, za które zostaną mu wymierzone odrębne kary jednostkowe.

 

Zastosowaniu powyższej konstrukcji prawnokarnej nie stoi na przeszkodzie zaistnienie przesłanki zastosowania art. 178 kk, zgodnie z którym, skazując sprawcę, który popełnił przestępstwo określone w art. 173 kk (spowodowanie katastrofy w komunikacji), art. 174 kk (sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy) lub art. 177 kk (spowodowanie wypadku drogowego) i zbiegł z miejsca zdarzenia, sąd ma obowiązek orzec karę pozbawienia wolności przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę, a w wypadku przestępstwa określonego w art. 177 § 2 kk (wypadek ze skutkiem śmiertelnym lub ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu) w wysokości nie niższej niż 2 lata, do górnej granicy tego zagrożenia zwiększonego o połowę.

Tym samym, sprawca, który spowodował wypadek i zbiegł z miejsca zdarzenia, jednocześnie nie udzielając pomocy ofierze wypadku, odpowie za przestępstwo z art. 177 kk w zw. z art. 178 kk oraz za przestępstwo z art. 162 kk.

 

Kierujący pojazdami obowiązani są znać podstawy udzielania pierwszej pomocy, a obowiązek ten winien być realizowany już na etapie szkolenia, o czym stanowi art. 23 ustawy o kierujących pojazdami, zgodnie z którym, szkolenie osoby ubiegającej się o uzyskanie uprawnienia do kierowania motorowerem lub pojazdem silnikowym jest prowadzone zgodnie z programem szkolenia i obejmuje m. in. naukę udzielania pierwszej pomocy przeprowadzaną w formie wykładów i zajęć praktycznych.

 

Wszystkie wyżej powołane regulacje stanowią przejaw oczekiwania prawidłowych z punktu widzenia zasad współżycia społecznego postaw, czyniąc każdego, a w szczególności kierujących pojazdami, obowiązanych do reagowania i udzielania pierwszej pomocy osobom tej pomocy potrzebującym. Nadmienić wypada, że powoływanie się przez kierującego pojazdem na brak znajomości absolutnych podstaw w zakresie umiejętności udzielenia pierwszej pomocy stanowi wątpliwą co do skuteczności linię obrony.

 

ZACHOWEK

Zachowek jest instytucją stworzoną po to, aby chronić osoby najbliższe spadkodawcy przed całkowitą utratą prawa do majątku spadkowego. Roszczenie o zachowek przysługuje osobom znajdującym się w kręgu spadkobierców ustawowych w najbliższej linii pokrewieństwa. Uprawnieni mogą domagać się od osoby powołanej do spadku na podstawie testamentu, zapisu albo obdarowanej przez spadkodawcę za życia, części swojego udziału w spadku, jaki by im przypadał w drodze spadkobrania ustawowego.

 

Niewątpliwie zachowek, to instytucja ograniczająca wolę spadkodawcy do rozporządzania swoim majątkiem z pominięciem najbliższych. Z tego powodu wydaje się to kontrowersyjne, bowiem często rozporządzenie majątkiem na wypadek śmierci w konkretny sposób ma uzasadnienie i skoro taka jest wola spadkodawcy, że w testamencie przekazał swój majątek na rzecz wybranych przez siebie osób, celowo pomijając innych krewnych, to w gruncie rzeczy ma do tego prawo. Ustawodawca przyjął jednak koncepcję zachowku, obecną w systemach prawnych już od starożytności. Należy zatem znać regulacje prawne w tym zakresie, pomoże to bowiem poznać ewentualne możliwości i konsekwencje dla powołanych do spadku lub obdarowanych oraz uniknąć długotrwałych batalii sądowych.

 

Przepisy dotyczące zachowku znajdują się w księdze IV ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny. Kwestią najistotniejszą jest to, kto dokładnie jest uprawniony do zachowku, bowiem krąg tych osób jest węższy niż krąg spadkobierców. Zgodnie z art. 911 kc, uprawnieni do zachowku są zstępni (dzieci, wnuki, prawnuki, praprawnuki, itd.), małżonek oraz rodzice spadkodawcy, którzy byliby powołani do spadku z ustawy. Jeżeli wskazane osoby nie otrzymały żadnej części majątku spadkodawcy w testamencie albo w drodze darowizny, to mogą żądać od spadkobiercy połowy udziału w spadku, jaki by im przypadał w drodze dziedziczenia ustawowego, a w przypadku uprawnionych trwale niezdolnych do pracy lub małoletnich, 2/3 tego udziału.

 

Obliczanie wysokości zachowku bywa dosyć skomplikowane, należy bowiem ustalić wszystkie osoby, które wchodzą w krąg spadkobierców ustawowych, ustalić, jaka część spadku przypadałaby na uprawnionego do zachowku i jaka jest jej wartość, a następnie, jaka część tego udziału stanowi równowartość roszczenia o zachowek. W toku procesu sądowego o zapłatę zachowku, jego wartość bardzo często jest ustalana w drodze dowodu z opinii biegłego, co generuje koszty i znacznie wydłuża postępowanie.

 

Zachowek, a raczej realizacja prawa do jego żądania, często budzi emocje i prowadzi do trwałych waśni rodzinnych. Najczęściej jest to skutek nieświadomości prawnej spadkodawcy, który w chwili sporządzania testamentu przekonany był o tym, że może swobodnie rozporządzać swoim własnym majątkiem i to on decyduje o tym, komu ten majątek przekazać. Takie przekonanie wynika z faktu, że co do zasady, każdy ma prawo wykonywać swoje prawo własności swobodnie, o ile nie wkracza w uprawnienia innych podmiotów. W przypadku rozporządzenia na wypadek śmierci, ustawodawca uznał, że należy zapewnić osobom najbliższym spadkodawcy ochronę.

 

Dochodząc zapłaty zachowku, w pierwszej kolejności należy skierować sprecyzowane żądanie do spadkobierców lub obdarowanych przez spadkodawcę a dopiero po bezskutecznym upływie wskazanego terminu do spełniania świadczenia, możemy skierować powództwo do sądu. Warto pamiętać o alternatywnych sposobach rozwiązywania sporów, w tym o mediacji, która jest znacznie mniej skomplikowana, tańsza i nieporównywalnie szybsza od procesu, przy czym ugoda zawarta przed mediatorem i zatwierdzona przez sąd ma moc wyroku, co oznacza, że jest w wykonalna w drodze egzekucji. Mediowanie w sprawach o zachowek, poza możliwością rozwiązania sporu w drodze ugody, pozwala zachować pozytywne relacje rodzinne i uniknąć wyniszczającej, długotrwałej i kosztownej batalii sądowej.

 

W procesie o zapłatę zachowku, pozwany może się bronić, kwestionując wysokość roszczenia, jeżeli jest wygórowane lub podnosząc zarzut sprzeczności roszczenia z zasadami współżycia społecznego. Aby wskazany zarzut wywołał pożądany skutek w postaci oddalenia powództwa lub zmiarkowania należnego świadczenia, musi być solidnie umotywowany i poparty odpowiednim materiałem dowodowym. Aby ocenić zasadność czy potencjalną skuteczność tego zarzutu, zawsze warto zwrócić się do adwokata.

Prognoza wyroku w toku postępowania

W listopadzie 2019 r. weszła w życie duża nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego. W tym artykule chcę odnieść się do jednego z nowo wprowadzonych przepisów i przybliżyć jego działanie w praktyce - mowa o art. 156 ^1 kpc. Brzmienie tego przepisu jest następujące:

W miarę potrzeby na posiedzeniu przewodniczący może pouczyć strony o prawdopodobnym wyniku sprawy w świetle zgłoszonych do tej chwili twierdzeń i dowodów.

W praktyce powyższy przepis daje możliwość wyrażenia przez przewodniczącego składu orzekającego własnego poglądu na wynik sprawy jeszcze przed zakończeniem postępowania dowodowego bez ryzyka wyłączenia sędziego z tego właśnie powodu. W poprzednim stanie prawnym, wskazywanie przez sędziego prognozy wyroku lub sugerowanie w jakikolwiek sposób, jak sprawa się skończy, kończyło się nierzadko wnioskiem o wyłączenie sędziego i upatrywano w tym jego stronniczości. Taki stan rzeczy powodował, że sąd musiał poniekąd udawać, że do czasu zakończenia postępowania nie ma już wypracowanego zdania na temat sprawy, że zachowuje całkowitą obojętność i dopiero po zamknięciu rozprawy, w toku narady zastanawia się nad wyrokiem. Oczywiste jest, że skoro za stołem sędziowskim zasiadają ludzie, to nie sposób oczekiwać, że nie będą zastanawiać się nad ewentualnym wyrokiem lub postanowieniem jeszcze w trakcie postępowania (ba! zdarza się, że mają już gotowy projekt orzeczenia), tyle tylko, że teraz możemy spodziewać się, że nam oznajmią o przewidywanym wyniku sprawy. Niby nic w tym złego, przecież lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć, jednak moim zdaniem nie w posiadaniu tej cennej wiedzy jest klucz, lecz w tym, co z tą wiedzą możemy zrobić.

Swoje wątpliwości co do słuszności wprowadzenia przywołanego przepisu wyjaśnię w oparciu o dwa przykłady z zawodowego podwórka:

Pierwszy dotyczy sytuacji, w której sąd, mniej więcej w połowie postępowania, po przesłuchaniu kilku świadków, oznajmił stronom sprawy o rozwód, w której głównym punktem spornym jest władza rodzicielska, że dotychczas wykonywana piecza naprzemienna, ustalona postanowieniem zabezpieczającym przed dwoma laty, nie utrzyma się w wyroku, ponieważ sąd stoi na stanowisku, że nie jest to rozwiazanie zgodne z dobrem dzieci. Zaznaczę, że taki model funkcjonuje już przeszło dwa lata, zarówno rodzice jak i dzieci przywykły do takiego sposobu funkcjonowania i nie ma powodów, by to zmieniać. Słuszności takiego stanowiska sądu nie będę tu komentować, bo nie w tym rzecz. Problem polega na tym, że początkowo mocno skonfliktowane strony zaczynały się coraz lepiej dogadywać, zaistniało między nimi porozumienie, także w zakresie spraw związanych z wychowaniem dzieci i nawet rozpoczeły się rozmowy na temat zakończenia procesu w sposób uzgodniony przez obie strony. Postawa jednej ze stron diametralnie się zmieniła po wysłuchaniu ww. stanowiska sądu, ponieważ w przekonaniu, że wygra proces w tym zakresie, wycofała się z negocjacji, co powoduje konieczność prowadzenie postępowania dowodowego i walkę w sądzie jeszcze przez długi czas. Na skutek takiego obrotu sprawy najbardziej ucierpią niewinne dzieci rozwodników.

Druga sytuacja, o której chcę powiedzieć dotyczy sprawy gospodarczej, dokładniej, sporu o zapłatę roszczenia związanego z wykonaniem umowy o roboty budowlane. Specyfika sprawy gospodarczej wiąże się z większym rygorem procesowym dla stron, zwłaszcza w zakresie tzw. prekluzji dowodowej. Oznacza to, że strony muszą w pierwszych pismach procesowych zawierać wszelkie twierdzenia i dowody na fakty z których te twierdzenia wywodzą. Późniejsze przytaczanie twierdzeń i dowodów jest ograniczone i należy liczyć się z tym, że sąd uzna je za spóźnione. W omawianej sprawie strony wyczerpały terminy do składania wniosków i wywodzenia twierdzeń, całe postępowanie dowodowe zostało przeprowadzone, w tym dwie opinie biegłych. Na ostatnim terminie rozprawy sąd, przed jej zamknięciem, zaprezentował swój pogląd prawny, który przesądzał o wygranej jednej ze stron, albowiem, zdaniem sądu, w jednej z opinii zabrakło pewnego sformułowania, które w sposób kategoryczny zdyskredytowałoby twierdzenie przeciwnika, choć z treść opinii, lecz nie w jej wnioskach końcowych, zawarte były argumenty, które jasno i klarownie prezentowały taki a nie inny wniosek. Sąd wskazał przy tym, że gdyby takie sformułowanie padło w końcowych wnioskach opinii, to sprawa miałaby odmienny, niż obecnie przewidywany przez sąd finał. W reakcji na taki wywód sądu, jedna ze stron wniosła o uzupełnienie opinii biegłego o wskazanie we wnioskach końcowych odpowiedniego sformułowania, bądź wskazanie, dlaczego takowego w tej części dokumentu zabrakło. Sąd uznał ten wniosek za spóźniony i pominął zgłoszony dowód, po czym zamknął rozprawę i orzekł zgodnie z wcześniej zaprezentowanym stanowiskiem. Abstrahując zupełnie od kwestii ewentualnych zarzutów apelacji oraz polemiki z sądem na temat interpretacji opinii, zastanawiam się, jaki cel przyświecał sądowi podczas wygłaszania poglądu na wynik sprawy tuż przed jej zakończeniem?

Zaprezentowane przykłady zastosowania normy zatartej w art. 156^1 kpc, w mojej ocenie świadczą o bezsensowności wprowadzonego przepisu a na pewno o błędnym jego stosowaniu przez sądy. Mam nadzieję, że w praktyce wypracowany zostanie sposób interpretacji i zastosowania tego przepisu, który wyeliminuje takie sytuacje, jakie opisałam w tym artykule.

EF26C738-610D-47E7-933A-BEACBF1260D8_4_5005_c.jpeg

Tajemnica adwokacka

W ostatnim czasie w środowisku prawniczym zawrzało w związku z ukaraniem pewnego adwokata przez Sąd Rejonowy w Pruszkowie grzywną oraz aresztem, ponieważ odmówił składania zeznań w sprawie cywilnej ze względu na tajemnicę obrończą. Sprawa wymaga komentarza, gdyż jest ważna nie tylko dla zainteresowanego w tej konkretnej sprawie z Pruszkowa, ale także dla wszystkich adwokatów i adwokatury jako całości oraz dla wszystkich dotychczasowych i potencjalnych klientów adwokatów. W tym konkretnym przypadku Sąd argumentował taką a nie inną decyzję tym, że w procedurze cywilnej nie ma formalnej możliwości odmowy składania zeznań ze względu na tajemnicę zawodową, natomiast w takim przypadku można odmówić odpowiedzi na zadane pytania. Ponieważ powołany w charakterze świadka adwokat odmówił zeznań zamiast odmawiać odpowiedzi na zadane mu pytania, Sąd postanowił zastosować środki represji. Nie zamierzam wypowiadać się na temat słuszności takiego rozstrzygnięcia, bowiem nie znam szczegółów sprawy oraz nie jestem do tego uprawniona, jednak zaistniała sytuacja daje asumpt do szerszej dyskusji. 

Należy zaznaczyć, że adwokat ma OBOWIĄZEK zachować w tajemnicy wszystko, czego się dowiedział podczas udzielania pomocy prawnej. Warto w tym miejscu zacytować art. 6 ustawy Prawo o adwokaturze, bowiem stanowi on fundament ochrony tajemnicy adwokackiej:

1.  Adwokat obowiązany jest zachować w tajemnicy wszystko, o czym dowiedział się w związku z udzielaniem pomocy prawnej.

2.  Obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej nie może być ograniczony w czasie.

3.  Adwokata nie można zwolnić od obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej co do faktów, o których dowiedział się udzielając pomocy prawnej lub prowadząc sprawę.

4.  Obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej nie dotyczy informacji:

1) udostępnianych na podstawie przepisów o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu,

2) przekazywanych na podstawie przepisów rozdziału 11a działu III ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. - Ordynacja podatkowa (Dz. U. z 2018 r. poz. 800, z późn. zm.)

- w zakresie określonym tymi przepisami.

O obowiązku przestrzegania przez adwokata tajemnicy zawodowej traktuje także § 19 Zbioru Zasad Etyki Zawodowej Adwokatów zwanego Kodeksem Etyki Adwokackiej.

Dlaczego ten aspekt wykonywania zawodu adwokata jest tak istotny? Tajemnica adwokacka stanowi fundamentalną zasadę oraz gwarancję ochrony i zaufania osób korzystających z pomocy adwokata. Stosunek adwokata z klientem opiera się bowiem na zaufaniu i niedopuszczalne jest ujawnienie przez adwokata jakichkolwiek informacji powierzonych mu przez klienta bez jego zgody. Konsekwencją naruszenia przez organy państwowe zasad ochrony tajemnicy adwokackiej jest podważenie zaufania dla całej adwokatury, dlatego adwokat nie może ugiąć się po naciskiem władz lub organów wymiaru sprawiedliwości i ujawnić informacji objętych tajemnicą adwokacką nawet, gdyby miało to skutkować represją. 

Instrumentami umożliwiającymi adwokatowi przestrzeganie obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej, obok zacytowanego wyżej art. 6 Prawa o adwokaturze, są przepisy zawarte w kodeksach postępowania, a mianowicie:

art. 261 § 2 Kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym świadek może odmówić odpowiedzi na zadane mu pytania, jeżeli zeznanie miałoby być połączone z pogwałceniem istotnej tajemnicy zawodowej

oraz art. 178 Kodeksu postępowania karnego, który brzmi:

Nie wolno przesłuchiwać jako świadków:

1) obrońcy albo adwokata lub radcy prawnego działającego na podstawie art. 245 § 1, co do faktów, o których dowiedział się udzielając porady prawnej lub prowadząc sprawę;

2) duchownego co do faktów, o których dowiedział się przy spowiedzi.

 

Ostatni z powołanych przepisów zrównuje zatem tajemnicę obrończą do tajemnicy spowiedzi i jest to o tyle znamienne, że obrazuje, jak wielkie znaczenie dla adwokatury ma ochrona informacji ujawnionych przez klientów adwokatom. Czy tokolwiek wyznałby księdzu swoje skrywane uczynki podczas spowiedzi, gdyby nie były objęte tajemnicą spowiedzi? Czy ktokolwiek powierzyłby adwokatowi informacje mogące wpłynąć negatywnie na sferę jego szeroko rozumianych interesów wiedząc, że po informacje te mogą sięgnąć bez przeszkód przedstawiciele władz państwowych? Czy organy ścigania albo osoby pozostające w konflikcie z klientem adwokata, powstrzymałyby się przed sięgnięciem po informacje, które znajdują się w posiadaniu adwokata, gdyby nie były chronione? 

 

O obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej i wadze tego obowiązku dla adwokatury a przede wszystkim dla ludzi, którzy z pomocy adwokatów korzystają, każdy adwokat i aplikant adwokacki wie już od pierwszego roku aplikacji. Adwokat musi z odwagą i determinacją chronić tę fundamentalną zasadę związaną z wykonywaniem zawodu, bez względu na konsekwencje. Uchybienie temu obowiązkowi, nawet pod naciskiem ekonomicznym lub pod groźbą kary (o ile nie dotyczy to wyjątków wskazanych w art. 6 POA), stanowi delikt dyscyplinarny i sprzeniewierzenie się ogólnym zasadom wykonywania zawodu. 

Każdy, kto zwraca się o pomoc do adwokata, powinien móc liczyć na ochronę informacji przekazanych adwokatowi w zaufaniu, które to zaufanie opiera się w dużej mierze właśnie na świadomości zakazu ujawniania tych informacji. 

Adwokatura powołana jest do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa (art. 1 POA). Ochrona tajemnicy adwokackiej a szczególnie tajemnicy obrończej, jest jednym z instrumentów szerszej ochrony praw i wolności obywatelskich i wpisuje się w misję adwokatury a przez to wszystkich adwokatów.

Należy mieć na uwadze, że adwokat, nawet w sytuacji, kiedy musi powołać się na tajemnicę zawodową, ma obowiązek przestrzegać prawa, zatem powinien postępować zgodnie z określonymi regułami, stosując stosowne instrumenty prawne. 

silence-3810106_1920.jpg

Opieka naprzemienna

W kwestii dotyczącej władzy rodzicielskiej i kontaktów z dziećmi nigdy nie można postępować szablonowo a każdy przypadek należy rozważyć indywidualnie, bo choć zdarzają się podobne sytuacje, rodzice kierują się podobną motywacją (niestety nierzadko nie zwracając uwagi na dobro własnego dziecka lub błędnie pojmując to dobro), to jednak za każdym razem mamy do czynienia z innymi ludźmi, innym dzieckiem, innymi okolicznościami.

Read More

Uporczywe nękanie

Uporczywe nękanie, zwane też stalkingiem, to poważne przestępstwo opisane w art. 190a Kodeksu karnego. W uproszczeniu przestępstwo to może polegać na tym, że sprawca zasypuje swoją ofiarę niezliczoną ilością wiadomości, dzwoni, kontaktuje się z osobam z jej otoczenia rozpowiadając nieprawdziwe informacje na jej temat, śledzi, obserwuje, wkrada się powoli coraz głębiej w jej prywatność, zajmuje sobą coraz więcej myśli ofiary, terroryzuje, wprowadza w stan ciągłego zagrożenia. 

Read More